Recenzja filmu

Portret o zmierzchu (2011)
Angelina Nikonova
Olga Dykhovichnaya
Sergey Borisov

Pocztówki znad krawędzi

Traumatyczne doświadczenia, które przypadają w udziale Marinie, reżyserka zamienia błyskawicznie w element pretensjonalnej, wykoncypowanej i psychologicznie niewiarygodnej układanki.
Chciałoby się powiedzieć, że film Angeliny Nikonovej wpisuje się w nową, chlubną tradycję rosyjskiego kina i za pejzażem wynaturzonego świata kryje się w nim boleśnie szczery obraz jednostki, ukształtowanej przez ekonomiczne i społeczne dysproporcje. Niektóre sceny przywodzą wręcz na myśl wybitny "Ładunek 200" Aleksieja Bałabanowa albo doskonałe "Szczęście ty moje" Sergeya Loznitsy. "Portret o zmierzchu" to film równie okrutny, jednakże cyniczny, wyrachowany i pusty – o kilka klas gorszy.

Scenografia jak z koszmaru: uwalane błotem ulice zaplatają się w ponure labirynty, przepite gęby wyłaniają się z odrapanych bram, zezwierzęceni policjanci polują na kolejne ofiary, przaśne baby sprawują władzę w obskurnych lokalach, a ich nieświeże jedzenie ląduje na brudnych talerzach i zatłuszczonych ceratach. Kiedy więc trzydziestoparoletnia Marina decyduje się przymknąć oko na te okoliczności przyrody i po pechowym dniu wrócić do domu piechotą, wiemy, że to kiepski pomysł. I tak, późniejszy gwałt na bohaterce dokonany przez mundurowych, choć szokuje, nie jest niczym zaskakującym. Kobieta to w rękach Nikonovej marionetka prowadzona w stronę krawędzi sceny.    

Traumatyczne doświadczenia, które przypadają w udziale Marinie, reżyserka zamienia błyskawicznie w element pretensjonalnej, wykoncypowanej i psychologicznie niewiarygodnej układanki. Potrzeba "szokującego" rozdania fabularnych kart jest u niej tak przemożna, że obraz szybko zamienia się we własną karykaturę: oto bowiem Marina odszukuje jednego ze swoich gwałcicieli i wdaje się z nim w masochistyczną, pełną brutalnego seksu i przemocy relację. Motywacje, które stoją za jej decyzją wydają się jednak wzięte z kosmosu. Po pierwsze, skoro Marina jest psychologiem dziecięcym i niczym Stasia Brzozowska stara się ocalić przyszłość rosyjskiego narodu przed zgubą, skąd ten nagły pęd ku autodestrukcji? Po drugie, jeśli jest nieszczęśliwa w swoim małżeństwie, to niby dlaczego przeciwnym emocjonalnym biegunem dla uczucia stagnacji ma być totalna dehumanizacja?     

Reżyserka nie odpowiada na te pytania, bo interesuje ją tylko mnożenie obrazków postępującego odczłowieczenia. Gdy Marina wyznaje swojemu katowi, że go kocha, nie mamy do czynienia z próbą ocalenia jakichś wartości w bezwartościowym świecie. Zakrawa to wyłącznie na ponury żart kukiełkowej nihilistki.  
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Rozwój akcji filmu "Portret o zmierzchu" w reżyserii Angeliny Nikonovej drażni, niepokoi i nie pozwala na... czytaj więcej
Sowieckie piekło po raz kolejny. Przerażający portret piekła na Ziemi, widziany oczami rosyjskich, a... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones